15.05.2008, 08:25
Daniel Ryciak

Jan Ptaszyn Wróblewski

Jego droga artystyczna to historia polskiego jazzu. 

Jan Ptaszyn Wróblewski

Studiował na wydziale Mechanizacji Rolnictwa Politechniki Poznańskiej, a następnie w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. Podczas studiów w Poznaniu założył własny zespół, współpracował też z Kwintetem Jerzego Miliana. W 1956 roku zaproszony do formacji Krzysztofa Trzcińskiego. W Sekstecie Komedy grał na saksofonie barytonowym. Występ z tą grupą był dla niego profesjonalnym debiutem; zagrali na koncercie podczas otwarcia poznańskiego ośrodka Telewizji Polskiej, a następnie (1956-57) na festiwalach jazzowych w Sopocie.

Za punkt przełomowy w karierze Jana Wróblewskiego uważa się przesłuchanie przeprowadzone latem 1958 przez George Weina (amerykańskiego promotora jazzu), w wyniku którego został on zaangażowany do orkiestry International Newport Band i jako pierwszy polski jazzman oraz jedyny z krajów zza tzw. żelaznej kurtyny wystąpił na festiwalu jazzowym w Newport (USA). Występ tej grupy został zarejestrowany w filmie Jazz on Summer's Day. Po tym koncercie występował w wielu miastach Stanów Zjednoczonych, a następnie w Europie, Indiach, Afryce i Azji. W latach 1968-78 kierował Studiem Jazzowym Polskiego Radia. Współpraca z Willisem Conoverem (popularyzatorem Jazzu w Radio Music USA) zaowocowała powstaniem audycji 3 kwadranse jazzu, którą prowadzi nieprzerwanie od 1970 roku.

Założył sam lub też włączył się do licznych zespołów, z których ważniejsze to:

Jazz Believers (1958-1959)
Kwintet Andrzeja Kurylewicza (1960-1961)
Polish Jazz Quartet (1963-1966)
Mainstream (1973-1977)
SPPT Chałturnik (1970-77)
Extra Ball
Kwartet Ptaszyna Wróblewskiego (1978-1984)
Made In Poland (od 1993)


Komponował też muzykę filmową oraz dłuższe utwory:
Wariant Warszawski – koncert na orkiestrę
Maesteso cobinato – koncertu na saksofon barytonowy i orkiestrę symfoniczną
Czytanki na orkiestrę – suita

Gdyby nie było wojny Jan Ptaszyn Wróblewski zostałby zapewne dziedzicem fortuny rodzinnej i żył jak milioner. Mógł też zostać mecenasem z doskonałą praktyką u ojca. Równie dobrze mogło go wcale nie być, gdyby samochód ojca w ostatniej chwili nie uciekł sprzed jadącego do „Danzig” pociągu, a kilka lat potem brama kamienicy nie wytrzymała jako jedyna część budynku uderzenia bomby rzuconej ze sztukasa. Wreszcie pocisk z działa pancernego miał prawo eksplodować w pokoju warszawskiego mieszkania, a nie przebijać wszystkich kondygnacji i rozerwać się w piwnicy.

Według praw danych mu przez władzę ludową powinien zostać kierowcą kombajnu lub traktora po ukończeniu wydziału mechanizacji rolnictwa – jedynego, na który pozwolono mu iść. W domu było jednak radio, a w nim audycje rozgłośni Monachium i kipiący z głośników jazz. Ptaszyn został więc artystą. Wbrew woli rodziny.

Jakim mógł być muzykiem? Prawdopodobnie średnim, gdyż nie planował swego życia z wielkim rozmachem. Ale pewnej jesiennej nocy wsiadł do pociągu relacji Warszawa Poznań i przegadał całą drogę z jedynym pasażerem w przedziale, którym był równie młody Krzysztof Komeda Trzciński. Tak powstał zalążek legendarnego sekstetu Komedy, a polski jazz stał się dziś tym, czym jest. Jak potoczyłyby się dalsze losy Ptaszyna gdyby nie szalony zjazd z Gubałówki zakończony serią kaskaderskich upadków i kontuzją palca? Dzięki temu podszedł bez prób, z marszu do przesłuchań kandydatów na członków międzynarodowej orkiestry jadącej do USA i wygrał konkurs.
Jacek Wróblewski "Globtrotter" 


Ta strona używa COOKIES.

Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies, zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki.

OK, zamknij
https://www.high-endrolex.com/22